niedziela, 13 marca 2011

2 bieganie- cel 11 km

11 marca, tego dnia chciałem rozruszać nogi jeszcze bardziej i wpadłem na pomysł że pobiegnę do kolegi 11 km a w drugą stronę kumpel mnie odwiezie samochodem. Wyczyn dla mnie bardzo duży, trochę głupi nawet, ale chciałem sprawdzić na co mnie jeszcze stać, jak organizm po rzuceniu palenia od 12-09-2010 roku się zregenerował i tak ogólnie dla samego ja. Godzina 15:50 , trochę rozgrzewki w domu, przysiady, rozciąganie, kark, biodra itp, 5 minut takiego podskakiwania. No i biegniemy, początek jak zwykle ciężki, zanim rozruszają się kończyny i przyzwyczai oddech. Po kilometrze czuję, że już się mi lepiej biegnie niż ostatnio, wydaje mi się, że to efekt rozgrzewki która skróciła mi dystans do rozgrzania innych mięśni i porozciągania się w terenie. Stoper zatrzymany i 7 minut skłonów, jumping, 10 pompek itp. Biegniemy dalej, jak sobie wyobrażę ile jeszcze drogi przede mną to aż mi się odechciewa, układam plan w głowie taki, do 6 km biegnę normalnie a po tym już muszę rozłożyć siły na resztę kilometrów, moja waga rzuci mi wtedy mały ból na stawy wiem to z poprzedniego biegu i muszę się jakoś motywować na dalszą bitwę ze słabym ja. Wymyśliłem, że będę medytował podczas biegu licząc wdechy do 100 i powrót do 1, albo liczył będę kroki, cokolwiek aby zapomnieć o zmęczeniu i biec do celu. Mijam półmetek i wbiegam na bardziej ruchliwą drogę, próbuję przyspieszyć aby ten kilometrowy odcinek szybko ominąć, jednak zabudowania zmniejszyły dostęp powiewu wiatru i poczułem nagły wzrost tętna do 171 , zmęczenie i pot na twarzy, biegłem w czapce i na otwartym terenie było akurat a tu ? temperatura 8 stopni, pomyślałem sobie co to będzie w lato, gdybym zaczął biegać w upały pewnie skończyłbym po 3 kilometrach z zadyszką i obtartymi nogami w pachwinach. dalej wbiegam w mniej ruchliwą drogę, medytowanie pomaga mi do 9 kilometra po czym się zatrzymuję i robię kilka skłonów i wymachów nóg, tętno wzrosło przy takim samym tempie około 7-7-5 minuty na kilometr. Czuję że już niedługo meta hehe, i przyspieszam 1240 kcal/h tak mi pokazuje pulsometr przy 171 tętnie. Myślę głupi jestem ale biegnę, pobiegłem tak około kilometra i znów ruchliwa droga wojewódzka, chwila uwagi i przeskakuję na drugą stronę jeszcze tylko 200 metrów i wbiegnę w ostatnią drogę , zwalniam do 160 uderzeń serca na minutę i biegnę, odczuwam ból palca u nogi i w okolicy kolana lewej nogi , uczucie jakbym miał jakiegoś guza ale go nie ma, po za tym zmęczenie ale nie na skraju wyczerpania, takie normalne wstawienie sobie w kość. Wbiegam w 11 kilometr, jeszcze tylko 500 metrów i koniec, następne 500 metrów będę szedł aby się ostudzić i wyrównać tętno. Cel osiągniety, spalone 1590 kalorii, czas 1h 23 minuty,

1 komentarz:

  1. Początek biegania mojego to rok 2009 sierpień do dziś to juz około 1700km w biegu .. Gdy zaczynałem była waga 82kg wzrost 176cm dziś 74kg bez diet itd... Poprostu biegam trzy razy w tygodniu po 10km i nie wyobrażam sobie nie biegać a co do papierosów to nie palę juz 5 lat

    OdpowiedzUsuń